TOAST SKAGEN
- 250g obranych krewetek
- 2 kopiaste łyżki majonezu
- łyżka jogurtu greckiego
- kilka gałązek koperku
- skórka z cytryny
- cytryna
- mała szalotka
- sól i pieprz
- Mjukkaka
- kawior z łososia (ewentualnie)
Toast Skagen to klasyczny, szwedzki przysmak. Znakomicie sprawdza się jako przystawka lub lunch. Jest na prawdę łatwy w przygotowaniu a efekty są rewelacyjne. Tradycyjnie jest to sałatka z krewetek podawana na smażonym na dużej ilości masła chlebie. Ja odbiegłam od klasycznej wersji, ponieważ swoją sałatkę podałam na miękkim, lekko słodkim chlebie który w Szwecji można dostać w każdym sklepie pod nazwą POLARBRÖD lub POLARKAKA, natomiast w Polsce jest do kupienia w Ikei w dziale mrożonek jako Mjukkaka. Jestem wierną fanką tego pieczywa, a użycie go do tego przepisu wydało mi się dobrym pomysłem. I chyba miałam rację, bo goście którym je podałam jednogłośnie okrzyknęli je pysznym. Chleba nie rumieniłam już na patelni, bo sam w sobie ma idealną fakturę. Dodatkowo zrezygnowałam z kawioru, który tradycyjnie powinien znaleźć się na sałatce z krewetek. Po prostu za nim nie przepadam, ale jeśli macie ochotę to oczywiście możecie położyć po małej łyżeczce kawioru z łososia na każdej kromce. SMAKLIG MÅLTID!
TOAST SKAGEN
0 Comments
Już w poniedziałek, 9 lutego, obchodzimy światowy dzień pizzy. Nie znam osoby, która by jej nie lubiła. A lepsza od gorącego kawałka z pizzerii jest jedynie robiona własnoręcznie w domu. Uwielbiam fakt,że na wierzch ciasta możemy położyć co tylko nam się podoba, przez co każda pizza może być wyjątkowa i oryginalna. Przyznaję,że tradycyjne połączenie szynki i ananasa pewnie nigdy mi się nie znudzi, ale inne wersje również mnie przekonują. Ja w domu piekę pizzę na cienkim cieście, ze sporą ilością sosu pomidorowego. Ktoś chętny na gorący kawałek prosto z pieca? DOMOWA PIZZA
Dodatki wedle uznania, u mnie: pizza 1:
pizza 2:
Zaczynamy od ciasta. Łączymy w misce ze sobą drożdże, trzy łyżki mąki i połowę wody, roztrzepujemy i odstawiamy w ciepłe miejsce pod przykryciem na 20min. Po tym czasie dodajemy do rozczynu resztę składników i długo wyrabiamy ręką, aż uformujemy kulę, która z łatwością odkleja się od ręki. Odstawiamy w ciepłe miejsce, pod przykryciem na minimum 45min. W międzyczasie możemy przygotować sos. Pomidory parzymy, obieramy i razem z obraną cebulą i papryką kroimy na kosteczkę. Wrzucamy wszystko na rozgrzaną patelnię z łyżką oliwy. Całość podgrzewamy aż warzywa będą miękkie, a pomidory puszczą sok. Można ewentualnie dodać troszkę przecieru pomidorowego dla intensywniejszego smaku. Następnie dodajemy przeciśnięty przez praskę czosnek, zioła i mieszamy. Czekamy chwilę aż sos się zredukuje i całość miksujemy blenderem aż do uzyskania jednolitej masy. Nagrzewamy piekarnik do 230st z termoobiegiem. Ciasto na pizzę kroimy na pół i każdą część rozwałkowujemy. Gotowe ciasto smarujemy sosem, a następnie układamy na nim wybrane dodatki. Gotowe pizze wkładamy do piekarnika na 10min. Buon appetito! Jak się okazuje kuchnia szwedzka to nie tylko klopsiki, ryby i dania z łosia czy renifera. Znajdziemy w niej również potrawy niekonwencjonalne. Flygande oznacza 'latający'. A przepis na tę zapiekankę dostałam prosto od znajomego Szweda. Jest to nic innego jak podsmażony razem z bekonem kurczak, zapieczony w sosie z chilli z bananem i orzeszkami ziemnymi. Brzmi.. raczej nie szwedzko :) Zapiekanka jest bardzo prosta w wykonaniu, na pewno każdy sobie poradzi. Efekt końcowy według mnie ciekawy. Lubię połączenie owoców z mięsem więc taka kombinacja zawsze będzie mi smakować. Potrawa jest dobra, nawet bardzo. Pomimo że w ogóle nie kojarzy mi się z tradycyjnymi szwedzkimi potrawami, warto jej spróbować, bo to świetny pomysł na obiad na szybko. Latającego Jakuba podaje się zwykle z ryżem i zieloną sałatką. Smacznego!
FLYGANDE JAKOB
No tak. Właściwie to cały opis dania zawiera się już w tytule posta. Jako,że ja znów walczę z anemią, jak to mi się całe życie od czasu do czasu zdarza, moi rodzice znów zakupili ogromne ilości wątróbki i innych smakołyków,które mają pomóc uzupełnić moje braki żelaza. Prawdę mówiąc, nie przepadałam nigdy za wątróbką. Bo i co tu do lubienia? Konsystencja jakaś dziwna, smak trochę nijaki, a do tego jeszcze smażona cebula i puree ziemniaczane jako dodatek, chyba ciężko o mniej wyrafinowane danie. Ale okazuje się,że ze wszystkiego można zrobić na prawdę elegancką potrawę. Muszę przyznać,że moja rodzina z lekkim niepokojem przyglądała się moim poczynaniom w kuchni gdy jednocześnie podsmażałam na maśle gruszkę, prażyłam migdały i suszyłam ociekającą z mleka wątróbkę. Ale kiedy podałam obiad, przy stole zaległa cisza, wszyscy zajęli się pałaszowaniem, a talerze zostały prawie że wylizane. Nie powiem,poczułam satysfakcję, gdy usłyszałam że to danie na miarę restauracji. Myślę,że i Wam posmakuje, nawet jeśli nie byliście nigdy fanami wątróbki. Zachęcam :) WĄTRÓBKA DELUXE
A w ramach przestrogi,że do kuchni jednak zawsze, zawsze trzeba wchodzić w związanych włosach podsyłam zdjęcie, jak można skończyć gdy się tego nie przestrzega. Na szczęście kryzys został zażegnany, włosy uratowane i nawet ciasto na dzień babci ocalało, ale co się strachu najadłam to moje. Ta dam: Dziś na prawdziwie rodzinny, niedzielny obiad w moim pałacyku na stole znów zagościł łosoś. To chyba nasza ulubiona ryba. Jest niesamowicie smaczna i można ją przyrządzić na wiele różnych sposobów. Z uwagi na to,że sesja zbliża się wielkimi krokami nie miałam za dużo czasu na siedzenie w kuchni, dlatego obiady na których przygotowanie trzeba poświęcić pół dnia odpadły od razu. Chciałam zrobić coś szybkiego, ale jednocześnie na prawdę smacznego. I jak się okazuje już któryś raz, najprostsze rozwiązania są czasem najlepsze. Z kawałka gotowego ciasta francuskiego, paczki mrożonego szpinaku i filetu z łososia można przyrządzić nie tylko pyszne, ale również pięknie się prezentujące na stole danie. Genialnie smakuje z kleksem musztardy. Polecam szczególnie z kieliszkiem białego wina. Smacznego! ŁOSOŚ W CIEŚCIE
Na początek grudnia przepis na bardzo szybkie, rozgrzewające danie. Połączenie łososia i kremowego sosu pozwala na chwilkę zapomnieć o mrozie na zewnątrz. Całość podana jest z rukolą, która dodatkowo ładnie przyozdabia talerz. Makaron zniknął tak szybko, jak się pojawił, a domownicy koniecznie kazali powtórzyć ten obiad i to jak najszybciej. MAKARON Z ŁOSOSIEM
Zaczynamy od pocięcia łososia w kosteczkę. Delikatnie go solimy i pieprzymy, wyciskamy przez praskę obrany czosnek i mieszamy go z rybą. Odstawiamy, aby smaki się przegryzły. W jednym garnku gotujemy makaron al dente, a w garnuszku obok rozpuszczamy masło. Po odcedzeniu makaronu zostawiamy w kubku 1/4 wody z gotowania makaronu. Dodajemy do masła skórę z cytryny, sok z cytryny, wodę po makaronie, koperek i całość mieszamy. Chwilę podgrzewamy, po czym doprawiamy pieprzem cayenne, chilli i sosem sojowym, aby sos był dobry na słoność. Zabielamy jogurtem greckim i nie doprowadzamy już do wrzenia. Mieszamy całość z musztardą po czym ugotowany makaron mieszamy z sosem. Całość trzymamy na bardzo małym ogniu, podczas gdy na patelni z odrobiną tłuszczu podsmażany rybę. Gdy będzie różowa, oznacza to że jest gotowa. Podajemy makaron obtoczony w kremowym sosie, na to układamy łososia a całość dekorujemy rukolą. Smacznego! Jest to danie które wywodzi się z kuchni tunezyjskiej, ale spotkamy je także w północnej Afryce, czy Izraelu. W tłumaczeniu na Polski Shakshouka oznacza bałagan. Podawana tradycyjnie prosto z patelni, dodatkowo z kawałkiem chleba do sosu. Shakshouka to po prostu jajka w obłędnym, korzennym sosie z pomidorów. Wszystko da się przygotować w 20min, a smak jest cudowny. Orientalna, rozgrzewająca potrawa sprawdzi się nie tylko jako śniadanie, ale także jako lekki obiad, czy przekąska. Moje danie jest lekko zmodyfikowane, dodałam do niego sera feta, zarówno dla przełamania ostrości jak i dla estetyki, a zamiast tradycyjnej natki pietruszki całość posypałam świeżym tymiankiem. Głównie dlatego,że uwielbiam to zioło w połączeniu z pomidorami. Oh i jeszcze taka mała uwaga. To danie świetnie stawia na nogi, gdy rano po imprezie, odkryjemy że się nie najlepiej czujemy. Idealna potrawa na 1 stycznia!
SHAKSHOUKA
To idealna propozycja, gdy chcemy na szybko przyrządzić sobie coś zdrowego i rozgrzewającego. Pikantna dynia pomaga skutecznie zapomnieć o chłodzie, a słodki ananas znakomicie łamie jej ostry smak. Przygotowanie zajmuje dosłownie kilka minut, a w efekcie otrzymamy nie tylko smaczną przekąskę, ale do tego bardzo zdrową. Dynia jest niskokaloryczna, bogata w B-karoten i witaminę B2. I nie traci cennych właściwości po ugotowaniu. Ananas natomiast jest źródłem wielu witamin i soli mineralnych, a orzechy włoskie pomimo że dostarczają nam masę kalorii to także pełnowartościowe białko. A 3 takie orzechy pokrywają dzienne zapotrzebowanie na kwasy omega-3. Dobra, dosyć strony technicznej, czas przejść do sposobu przygotowywania tego cudeńka :)
PRZEKĄSKA Z DYNI
Wczoraj był Światowy Dzień Makaronu. Oglądałam kiedyś włoski program kulinarny, gdzie prowadząca powiedziała,że niegdyś, gdy mężczyźni wracali z pracy do domu już od progu krzyczeli "Butta la pasta!" czyli "wrzucaj makaron", dając w ten sposób żonie znać, że już wrócili no i oczywiście że są głodni. Pasta to podstawa włoskiej kuchni. I muszę przyznać,że akurat to Włosi sobie całkiem nieźle wymyślili. Uwielbiam makaron i mogę go jeść o każdej porze dnia i nocy. Tym razem chciałam zrobić coś inaczej, tak dla odmiany i kupiłam czarny makaron. Podałam go z pieczonym łososiem zalanym sosem winno-cytrynowym z dodatkiem masła w towarzystwie pomarańczowych pomidorków cherry. Małym nakładem pracy możemy uzyskać danie, które nie tylko smakuje znakomicie,ale do tego bardzo ciekawie prezentuje się na talerzu. Buon appetito!
MAKARON Z ŁOSOSIEM
Gdy dni stają się coraz chłodniejsze chyba nic nie działa tak kojąco na zmęczonego jesienną pogodą człowieka, jak gorący obiad z soczystym kawałkiem mięsa. Wyrazistym, intensywnym w smaku. Taki obiad ostatnio przygotowałam. W trochę innej wersji, niż tradycyjny kotlet z ziemniakami. Sznycle z kurczaka marynowałam w miodowo-balsamicznym sosie z czosnkiem i żurawiną. Zamiast ziemniaków, wykorzystałam zdrowszą dynię. Podałam ją pieczoną w ziołach. A to wszystko uzupełniały karmelizowane marchewki. Przy tak pięknym pomarańczowo-czerwonym talerzu, nawet deszcz za oknem nie straszny. Idealnie dopełni smaku lampka czerwonego wina. To danie wręcz stworzone do jedzenia późniejszym popołudniem, przy trzeszczącym w kominku drewnie, przy stole z całą rodziną. A potem może warto się skusić na filiżankę kawy i deser?
KURCZAK W GLAZURZE Z DYNIĄ I MARCHEWKĄ
Zaczynamy od przygotowania marynaty. Do miski wlewamy oliwę i ocet, dodajemy konfiturę z żurawiny i czosnek. Całość mieszamy i wkładamy do miski mięso, każdy kawałek dokładnie obtaczając w sosie. Miskę przykrywamy folią i odstawiamy. W między czasie przygotowujemy dynię. Kroimy ją na pół, po czym wycinamy środek z pestkami. Dynię kroimy ostrożnie na cienkie paski. W małej miseczce obok mieszamy ze sobą oliwę, szałwię, pieprz cayenne i chilli. Dynię układamy na blachę, wyłożoną papierem do pieczenia. Pędzelkiem rozprowadzamy po kawałkach mieszaninę z chilli i szałwią. Następnie całość posypujemy solą i świeżo zmielonym pieprzem. Nagrzewamy piekarnik do 200st. Przygotowujemy wysmarowaną tłuszczem brytfankę. Wkładamy do pieca dynię. Zwracamy uwagę na czas, po 20min dołożymy do piekarnika mięso. Następnie obieramy marchewki, kroimy je na ćwiartki i wkładamy na patelnię. Zalewamy wodą tak, aby sięgała ponad warzywa. Zagotowujemy i gotujemy do miękkości. Na drugiej patelni z rozgrzanym olejem podsmażamy kotlety z marynaty (nie wylewamy jej!), po kilka minut z każdej strony, po czym układamy je w brytfance. Jeśli dynia piecze się już 20min wkładamy brytfankę do piekarnika. Na patelni, na której smażyliśmy mięso wlewamy marynatę, dodajemy dużą łyżkę miodu i gdy wszystko się zagotuje całość dolewamy do mięsa w piekarniku. Pieczemy jeszcze około 10-12min. W międzyczasie powinny nam zmięknąć marchewki. Odlewamy pozostałą wodę i wrzucamy na patelnię łyżkę masła, gdy się rozpuści zalewamy warzywa miodem i czekamy aż ładnie skarmelizuje. Wyciągamy mięso i dynię z piekarnika. Sznycle powinny być ciemne z zewnątrz od marynaty, ale pięknie różowe w środku. Układamy wszystko ładnie na talerzach, na mięso możemy dodatkowo wyłożyć łyżkę konfitury z żurawiny. Najlepiej podawać z dobrym, czerwonym winem. U mnie niestety zabrakło, zabrakło też ochoty na wyjście do sklepu, więc popijane było wodą, za to w kieliszkach :) *Możemy, podając jedzenie zdjąć skórkę z dyni, ale jest ona tak pięknie pomarańczowa, że wydaje mi się,że bardzo ładnie ozdabia talerz. Grzyby to temat rzeka. U mnie w domu jada się je w każdej postaci od tych w occie, po te smażone na patelni. Są podstawą najlepszych zup i sosów i moim skromnym zdaniem potrafią zamienić zwykłą potrawę w coś na prawdę niesamowitego. Gdy byłam mała, nie rozumiałam czemu dorośli się nimi tak zachwycają. Właściwie to nie rozumiałam nawet jak mogą brać te gluty do ust. A grzyby były nieodzownym elementem każdego święta, urodzin, imienin etc. Aż pewnego razu przełamałam się, postanowiłam spróbować zupy grzybowej i.. no cóż, dość szybko zostałam największą fanką grzybów w rodzinie. Pierwsza rwałam się do spacerów po lesie i zbierania, a potem obierania tych smakołyków. Dziadek chodził ze mną i uczył mnie odróżniać te jadalne, od trujących. Uwielbiałam te wycieczki. Dziś przygotowałam risotto z suszonymi grzybami, które przyjechały razem z moim tatą z północy Szwecji. W tym roku tak obrodziło,że nie muszę się martwić o oszczędzanie ich na Wigilię i mogę rozkoszować się nimi z rodziną także nie od święta. To na prawdę pyszna potrawa, bardzo kojarzy mi się z domem i ciepłem kominka gdy za oknem zaczynają opadać liście z drzew. Polecam na rodzinny obiad, risotto grzybowe to zdecydowanie moje comfort food.
GRZYBOWE RISOTTO
Kiedy chcemy sobie troszkę dogodzić, zawsze możemy polegać na jedzeniu. Wydaje mi się,że mniej więcej to mówi w prawie każdym swoim programie Nigella Lawson, a ja nie mogę się z nią nie zgodzić. Dziś przygotowałam szybką sałatkę, która tak przypadła do gustu domownikom,że obserwowałam wylizywanie talerzy. Nie jest ani skomplikowana, ani pracochłonna. Za to smaczna i całkiem zdrowa :) Polecam jeść ją z kruchym pieczywem np WASA. SAŁATKA
Kładziemy na talerzach sałatę. Polewamy ją delikatnie oliwą z oliwek, octem i sokiem z cytryny, a następnie mieszamy. Obrane awokado kroimy na cienkie paski i układamy na sałacie. Pomidora należy sparzyć, obrać ze skórki i pokroić. Następnie kroimy na kostkę ser lazur i wszystko układamy na talerzach. Na każdy talerz nakładamy troszeczkę dżemu z borówek i rozprowadzamy w miarę równomiernie. Gruszki obieramy i kroimy w kostkę. Na dwóch patelniach rozpuszczamy po łyżce masła. Na pierwszą wrzucamy gruszkę i łyżkę miodu, całość podgrzewamy pod przykryciem. Na drugą wyciskamy czosnek, a gdy lekko się przyrumieni dodajemy krewetki. Oprószamy je pieprzem i solą. Jeśli korzystacie z zamrożonych jak ja, należy je smażyć około 5-6 minut. Następnie wykładamy miękkie gruszki na talerz, polewamy sałatę miodem który pozostał na patelni. Na koniec układamy na sałatce krewetki, które polewamy masełkiem i podajemy z cząstką cytryny. Smacznego! Quiche to tarta z kruchego ciasta i dowolnych dodatków. W wersji ekspresowej (jak moja) zamiast zagniatać kruche ciasto, można użyć gotowego ciasta francuskiego, które sprawdzi się równie dobrze. Przyznaję się, tutaj poszłam na łatwiznę. I zaoszczędziłam sporo czasu, a nie było to bez znaczenia bo przygotowywałam tego dnia sporo innych rzeczy. Quiche można jeść zarówno na ciepło jak i na zimno i może on stanowić zarówno przystawkę, jak i danie samo w sobie.
Nim podam przepis, pozachwycam się jeszcze nad tym jakich mam cudownych znajomych, którzy dopingują mnie w moich działaniach kulinarnych i na urodziny przynieśli mi śliczną paterę. Bardzo dziękuję jeszcze raz, możecie zawsze śmiało wpadać do mojego pałacyku na ciasta <3 QUICHE Z KURKAMI I CUKINIĄ
Nagrzewamy piekarnik do 200st. Zaczynamy od wysmarowania formy masłem. Wykładamy jej spód i boki ciastem francuskim, które nakłuwamy następnie widelcem. Aby ciasto nie urosło należy je czymś obciążyć. U mnie był to garnek, ale równie dobrze może to być groch wysypany na papier do pieczenia ułożony na cieście. Wkładamy ciasto do piekarnika na około 20 min, po czym kolejne 5 min pieczemy bez obciążenia. W między czasie myjemy i kroimy kurki. Cukinię ścieramy na tarce. Rozpuszczamy na patelni łyżkę masła i wyciskamy na nią czosnek. Czekamy chwilę, aż się przyrumieni, po czym dokładamy kurki i cukinię i całość podduszamy około 10 min. W misce mieszamy jajka, śmietankę, przyprawy, oliwki i ser camembert pokrojony w kosteczkę. Dodajemy kurki z cukinią, wcześniej odsączając je od powstałego soku. Całość mieszamy i wykładamy na spód ciasta. Quiche idzie teraz do piekarnika na kolejne 15-20 minut. Po tym czasie wyjmujemy go, posypujemy startym żółtym serem i wsadzamy znów do pieca do czasu, aż góra się ładnie przyrumieni. I gotowe. Miłości do Szwecji i szwedzkiej kuchni ciąg dalszy. Tym razem na obiad przygotowałam chyba najbardziej klasyczną potrawę, jaka może przyjść do głowy, gdy pomyślimy o szwedzkiej kuchni. Kojarzycie małe klopsiki podawane z borówką (tak, tak, borówką, nie żurawiną) w sosie? Można ich spróbować np w IKEA. Dla mnie to smak dzieciństwa. I choć za polskimi mielonymi kotletami nie przepadam, to kottbullar mogę jeść i jeść.
KÖTTBULLAR
Podawać z pieczonymi ziemniakami (pokrojone, nieobrane ziemniaki posmarować roztopionym masłem, posypać rozmarynem, solą, pieprzem i posiekanym czosnkiem i piec przez 20min w 200st), borówką i mizerią. Uwielbiam makaron. Jestem prawie pewna,że mogłabym go jeść bez przerwy i by mi się nie znudził. Tym razem zrobiłam lekki makaron z warzywami, idealny na cieplejsze dni. Bardzo polecam ten przepis, bo nie wymaga dużo czasu ani dużo składników, a efekty są na prawdę fajne :) Można pokusić się o domowe pesto np. z rukoli.
TAGLIATELLE Z BROKUŁAMI I SZPARAGAMI
Tak po prawdzie to nigdy nie byłam jakąś wielką fanką batoników Bounty. Nie to,że ich nie lubiłam, po prostu zajmowały jedno z niższych pozycji na mojej liście ulubionych słodyczy. Dalej wiórki kokosowe, czy w ogóle sam kokos to nie moje ulubione smaki, jednak od czasu do czasu nachodzi mnie na nie chęć. Głównym amatorem kokosa w moim domu jest mój brat, dlatego też wiedziałam,że sprawię mu radość piekąc te tartaletki. A że po mojej orientalnej zupie zostało mi ponad pół puszki mleka kokosowego, wiedziałam jak je wykorzystać. Ten deser jest banalnie prosty. Kruche ciasto czekoladowe, na nim lekki jak chmurka kokosowy musik, a to wszystko oblane gorzką czekoladą. Muszę przyznać,że i ja skusiłam się na jedną i zjadłam ją ze smakiem. Są smaczne, delikatne i jeśli tylko jesteście fanami kokosa, na pewno urzekające. Polecam!
TARTALETKI BOUNTY Na 4 sztuki
Mąki sypiemy na blat. Dodajemy żółtko, kakao, cukier puder, śmietanę i masło. Zagniatamy i formujemy z ciasta kulę. Następnie owijamy ją w folię i wsadzamy do lodówki na 20min. Następnie rozwałkowujemy ciasto i wykładamy nim formy na tartaletki. Robimy w cieście dziury widelcem i wsadzamy foremki do lodówki na czas nagrzewania piekarnika. Piec rozgrzewamy do 190st. Tartaletki pieczemy przez 10min pod folią, a następnie 10 min bez przykrycia. Wyjmujemy z pieca i studzimy. Śmietanę wraz z cukrem pudrem ubijamy na sztywną pianę. Dodajemy mleka kokosowego (jedynie tej gęstej śmietanki, która jest na górze, mleczko z dołu dodamy do czekolady) i mieszamy ze sobą. Odstawiamy na chwilę do lodówki. Na zimne spody wykładamy masę kokosową. W garnuszku rozpuszczamy czekoladę z masłem i mleczkiem kokosowym. Całość mieszamy do połączenia składników. Odstawiamy, aby przestygła. Polewamy tartaletki i czekamy,aż ostygną. Przechowywać w lodówce. Przed podaniem dobrze jest je umieścić w temperaturze pokojowej przez ok 10 min. Smacznego! Lussebullar to piękne, żółte, szafranowe bułeczki, tradycyjnie wypiekane w Szwecji w Dniu Świętej Łucji, czyli dniu światła. Znane są pod innymi nazwami, jak Lussekatter czy Saffransbullar. Bułeczki te są tradycyjnym szwedzkim wypiekiem świątecznym. Najczęściej spotykane są takie w kształcie litery S, ale ich odmian jest na prawdę wiele.
Szafran wydaje się być nieodłącznym elementem szwedzkich świąt. Jest to najdroższa przyprawa na świecie, głównie dlatego że potrzeba niesamowicie dużych ilości kwiatów do otrzymania zaledwie grama szafranu. Najlepiej bułeczki smakują w dniu pieczenia. Popijane kubkiem zimnego mleka. Polecam! LUSSEBULLAR
Zagotowujemy mleko wraz z szafranem, aż do rozpuszczenia przyprawy. Odstawiamy aby ostygło. Następnie dodajemy do niego masło, cukier i jajko. Mieszamy. Robimy zaczyn. Do drożdży dodajemy łyżkę cukru, 2 łyżki mąki i troszkę letniego mleka. Całość mieszamy i odstawiamy na kwadrans. Mąkę łączymy z zaczynem, solą i szafranowym mlekiem. Wyrabiamy ciasto, po czym odstawiamy je, przykryte ściereczką, w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Po około półtorej godzinie ciasto powinno podwoić objętość. Ugniatamy je znów, aby je należycie odgazować. Dzielimy na równe części i każdą z nich formujemy w wałek, który następnie skręcamy w kształt litery S. Odkładamy bułeczki na blachę i pozwalamy wyrosnąć, w czasie gdy piekarnik będzie się nagrzewał do 180st. Tuż przed pieczeniem wciskamy w bułeczki na końcach po rodzynce (dość mocno, inaczej odpadną) i smarujemy je roztrzepanym jajkiem. Pieczemy ok 18min. Przedwiośnie to dość kapryśna pora roku. Dni są na przemian zimne i cieplejsze, raz słońce, raz deszcz i ta huśtawka pogodowa sprawia, że na prawdę tęsknię za latem. Niestety będę musiała na nie jeszcze trochę poczekać, ale już dziś postanowiłam przypomnieć sobie smak lata i upiekłam czekoladową tartę z truskawkami. Co prawda były to truskawki mrożone i nie smakują one tak dobrze, jak te świeże, jednak jeśli posłużą nam do wykonania musu do ciasta, otrzymamy na prawdę pyszny deser. Do kruchego ciasta dodałam mąki migdałowej, dzięki czemu tarta ma lekko orzechowy posmak. Smakuje na prawdę wybornie. Smacznego! TARTA CZEKOLADOWA
*truskawki, kakao, płatki migdałów do dekoracji Zaczynamy od wymieszania ze sobą w misce wszystkich składników na kruche ciasto. Następnie zawijamy je w folię i wkładamy na 30min do lodówki. Formę smarujemy masłem i wysypujemy bułką tartą. Wykładamy ją ciastem, które następnie nakłuwamy widelcem i znów wsadzamy do lodówki. Nagrzewamy piekarnik do 190st. Ciasto pieczemy przez 30min. Pierwsze 10min z folią na formie, aby ciasto zbytnio się nie przyrumieniło. Następnie odstawiamy je go wystygnięcia. Na patelni rozpuszczamy łyżkę masła. Dodajemy do niego rozmrożona truskawki, cukier i ocet balsamiczny. Chwilę podgrzewamy aby zredukować powstały sos. Następnie przekładamy owoce do miski i całość miksujemy blenderem na gładki mus. Do garnuszka wlewamy mleko z masłem, cukier, żółtko i mąkę ziemniaczaną. Całość podgrzewamy do momentu, aż masa zacznie gęstnieć. Wtedy zdejmujemy ją z ognia i dodajemy połamaną w kosteczki czekoladę. Mieszamy aż się rozpuści. Na ostudzone ciasto wykładamy krem czekoladowy (może być on ciepły) a następnie posypujemy tartę kakao. Jeśli chcemy możemy dodatkowo udekorować ciasto płatkami migdałów lub truskawkami. Podajemy z musem z truskawek. Tort księżniczki to jedno z najpopularniejszych ciast w Szwecji. W każdym sklepie dostaniemy gotowy wypiek, choć Szwedzi często sami robią je w domu przy okazji jakiegoś większego święta. Tort ten tradycyjnie jest pokryty zielonym marcepanem, jednak w zależności od okazji występuje w wielu różnych kolorach, czerwony na Boże Narodzenie, żółty na Wielkanoc, różowy na urodziny małej księżniczki.. Jest to smak mojego dzieciństwa, coś co nieodzownie kojarzy mi się z wakacjami w Szwecji. W końcu dojrzałam do decyzji,żeby samej zmierzyć się z tym deserem. Jest on dość pracochłonny i wymaga pewnego obeznania w pieczeniu ciast, jednak warto poświęcić dla niego trochę czasu, bo efekt jest powalający. Tort księżniczki to biszkopt przełożony dżemem malinowym, kremem waniliowym i bitą śmietaną pod marcepanem. Udekorowany marcepanową różą. Ja zrobiłam różowy torcik z białymi różyczkami, a całość posypałam cukrem pudrem. I jak się okazało udało mi się na moich gościach zrobić wrażenie. Nie tylko wyglądem, ale i smakiem, co najważniejsze Princesstårta
Zaczynamy od biszkoptu. Ważne jest aby nie spieszyć się w trakcie robienia tego ciasta. Trzeba na spokojnie wykonywać po kolei wszystkie etapy i na pewno tort wyjdzie znakomity. Nagrzewamy piekarnik do 175st. Formę na biszkopt smarujemy masłem, a następnie wysypujemy bułką tartą. Ubijamy 4 białka na sztywno. Następnie dodajemy do nich powoli, małymi partiami cukier i dalej ubijamy. Później dodajemy 4 żółtka, po kolei, po każdym dokładnie miksując ciasto. Dodajemy do miski mąki z proszkiem do pieczenia i delikatnie ze sobą mieszamy. Przelewamy do formy i pieczemy na najniższej półce piekarnika przez około 40min, do suchego patyczka. W między czasie możemy zafarbować marcepan. Ja odłożyłam część, aby została biała na dwie różyczki i dekorację na spodzie. Na blacie rozkładamy folię spożywczą. Na niej kładziemy resztę marcepanu i dodajemy do niego kilka kropli barwnika a następnie tak długo ugniatamy masę aż otrzymamy jednolity kolor. Z niezabarwionego marcepanu robimy różyczki. Formujemy pięć małych kulek, po czym spłaszczamy je w dłoni na kółko. Kładziemy obok siebie na folii i po przykryciu ich folią także od góry rozcieramy krawędzie kółek na zewnątrz. Następnie każde z kółek układamy obok siebie tak, aby jedno nachodziło na drugie. Zwijamy, zaczynając od tego leżącego najniżej i po odcięciu grubej grudki z dołu mamy śliczną różę. Możemy wykonać ich całe mnóstwo, albo wyciąć do niej z marcepanu liście. Pozwalamy biszkoptowi chwilę stygnąć w otwartym piekarniku,a dopiero później wyjmujemy je do całkowitego ostygnięcia na kracie. Zabieramy się za krem. W garnuszku umieszczamy ze sobą śmietanę, żółtka, mąkę i cukry i podgrzewamy na średnim ogniu cały czas mieszając. Gdy masa zgęstnieje zdejmujemy ją z ognia i przykrywamy folią, aby nie utworzył się kożuch, po czym dajemy jej całkowicie ostygnąć. Ostudzony biszkopt kroimy na 3 równe części, a zabarwiony marcepan rozwałkowujemy na jak największe kółko. Uwaga,żeby nie był zbyt cienki, bo porwie się przy nakładaniu na ciasto. Marcepan najlepiej jest wałkować na folii, pamiętajcie żeby pracować wałkiem jedynie w kierunku na zewnątrz, a nie w dwie strony. Gdy krem ostygnie ubijamy bitą śmietanę na sztywno. Możemy zacząć układać nasz tort. Kładziemy na paterze pierwszy blat biszkoptu. Następnie smarujemy go grubą warstwą dżemu malinowego i kremu waniliowego,uważając aby zostawić z pół centymetra od brzegu wolnego ciasta. Do pozostałego w garnku kremu dodajemy około 1/3 części bitej śmietany. Nakładamy na krem drugi blat, który smarujemy kremem z bitą śmietaną. Na górę wykładamy następnie całą bitą śmietanę i robimy kopczyk. Boki delikatnie także smarujemy śmietaną, tak aby cały tort był nim lekko przykryty. Na wierzch bitej śmietany kładziemy ostatni, trzeci blat. Następnie bardzo ostrożnie i delikatnie zakrywamy torcik marcepanem. Nie jest to łatwe, ale wykonalne. Trzeba uważać, bo potem ciężko będzie cokolwiek poprawić. Ucinamy nadwyżki marcepanu po bokach. Torcik dekorujemy różyczkami, marcepanem od dołu i cukrem pudrem a następnie wstawiamy do lodówki na parę godzin. Przed podaniem można go troszkę ocieplić w temperaturze pokojowej. Smacznego! Każdy kto zna mnie chwilę dłużej, wie jak wielkim jestem łasuchem. Od poniedziałku zaczynam sesję. Uczę się teraz dzień i noc i nie raz nachodzi mnie ochota na coś słodkiego. Ale minął dopiero miesiąc nowego roku i gdzieś z tyłu głowy tli mi się jeszcze moje noworoczne postanowienie o zdrowszej diecie. Dlatego,aby połączyć słodkie ze zdrowym, zrobiłam sobie batoniki musli. Jeśli nigdy jeszcze nie robiliście ich w domu, koniecznie spróbujcie! Smakują o niebo lepiej niż te ze sklepu, a dodatkowo są zdrowsze. Tak na prawdę bazą są płatki owsiane, a do nich możemy dodać już co tylko nam się podoba. Po upieczeniu możemy je zostawić takie jakie są, polać gorzką lub białą czekoladą, albo polewą jogurtową. Batoniki będą idealne na śniadanie, czy na przekąskę w trakcie dnia. Genialnie smakują z kubkiem zimnego mleka. Smacznego!
BATONIKI OWSIANE
Tiramisu możemy przetłumaczyć, jako "unieś mnie". Myślę,że to idealny opis tego deseru. Jest w nim wszystko, co najlepsze, zaczynając od mascarpone a kończąc na kawie. Jestem ogromną fanką tiramisu i bardzo chętnie go próbuję, przy okazji podróży do Włoch. Nigdy mnie nie zawiódł. Gdy przygotowuję go sama w domu zwykle połowę składników wyjadam w czasie gotowania i potem porcje wychodzą mi sporo mniejsze niż planowane. Po prostu nie mogę się powstrzymać. Któregoś razu, gdy szykowałam ten deser zorientowałam się,że nie mam w domu kakao i zamiast niego użyłam posiekanej na maleńkie kawałeczki gorzkiej czekolady. W ten sposób odkryłam,że tiramisu może być jeszcze lepsze. Tak więc w mojej wersji wykorzystuję zwykle dobrej jakości gorzką czekoladę. I nie zapominajcie o Amaretto, jego dodatek na prawdę ma znaczenie. Pamiętajcie też,że sekretem idealnego deseru jest odpowiednie ubicie żółtek (oryginalnie przygotowuje się go jedynie z żółtek, choć widziałam też przepisy z wykorzystaniem całych jajek), należy temu poświęcić około 10min, aż otrzymamy gęsty, jasny krem. Polecam bardzo, takie tiramisu jest wyśmienite!
TIRAMISU
ROGALIKI
Drożdże kruszymy do miski, dodajemy mleko, 1 łyżeczkę cukru i 2 łyżki mąki i odstawiamy gdzieś pod przykryciem na ok.15min, aż się spienią. W oddzielnej misce ucieramy ze sobą żółtka i cukier. Do przesianej mąki dodajemy wyrośnięte drożdże, żółtka z cukrem i masło i mieszamy. Sekretem dobrego ciasta drożdżowego jest jego długie wyrabianie. Im dłużej, tym lepiej. Do omdlenia ręki :) Następnie odstawiamy ciasto przykryte na min 1h aż podwoi swoją objętość. W międzyczasie przygotowujemy kruszonkę, mieszając ze sobą wszystkie składniki w misce. Ja zawsze robię kruszonkę na oko, dlatego podane proporcje są przybliżone. Ciasto wyrośnięte dzielimy na około 3 części, każdą rozwałkowujemy na kształt koła i kroimy na trójkąty. W środek kładziemy po małej łyżeczce karmelu zmieszanego z pomarańczową skórką i zwijamy, zaczynając od podstawy trójkąta. Układamy rogaliki na papierze do pieczenia. Piekarnik nagrzewamy do 180st, w tym czasie nasze rogaliki powinny trochę urosnąć. Smarujemy je roztrzepanym jajkiem i wkładamy do pieca na ok 15-20min do złotego koloru. Smacznego! Ciasto bananowe poznałam w Szwecji, w bardzo miłych okolicznościach. Któregoś dnia pomagałam sąsiadce, która mieszkała naprzeciwko mnie, a następnego dnia, gdy się obudziłam znalazłam na werandzie właśnie ciasto bananowe, która upiekła mi w podziękowaniu. Ciasto zachwyciło nie tylko mnie, ale i moją rodzinę. Było korzenne, wilgotne i mocno bananowe. Ja dodatkowo smaruję je na górze serkiem na bazie mascarpone z dodatkiem cynamonu. To jedno z tych ciast, którego kawałek wraz z kubkiem gorącej herbaty będzie stanowił znakomite śniadanie. Ciężko o lepszy początek dnia. Smacznego!
BANANKAKA
Piekarnik nagrzewamy do 180st. Banany obieramy i rozgniatamy widelcem. W misce ucieramy ze sobą cukier z jajkami po czym dokładamy owoce. Dodajemy do masy pozostałe składniki oraz 6 łyżek wody i mieszamy wszystko ze sobą. Przekładamy do wysmarowanej tłuszczem formy i pieczemy ok 50min. W oddzielnej misce łączymy ze sobą serek mascarpone, jogurt grecki i cynamon. Miksujemy, następnie stopniowo dodajemy cukier puder, ciągle miksując, aż do uzyskania kremowej konsystencji. Gdy ciasto wystygnie smarujemy je masą z serka, a na wierzchu układamy do dekoracji daktyle. Ciasto z patelni? Proszę bardzo! Od razu zacznę od tego,że nie jest to raczej ciasto dla tych, którzy liczą kalorie. Jednak jestem pewna,że doceni je każdy, kto lubi słodkości. To taka inna wersja skillet chocolate chip cookie. Inna, bo zamiast tradycyjnie dodawać do ciasta groszki z gorzkiej czekolady, ja postanowiłam wrzucić tam pokrojone Michałki (które uwielbiam). Jestem pewna,że każda inna wariacja z Waszymi ulubionymi batonikami sprawdzi się równie dobrze. Ciasto podaję jeszcze ciepłe, z gałką lodów, oblane domowym karmelem. Prawdziwe słodkie szaleństwo, ale każdy kęs utwierdza mnie w przekonaniu,że warto czasem odpuścić dietę :) SKILLET CHOCOLATE CHIP CAKE
Na domowy karmel
Piekarnik rozgrzewamy do 170st. W misce ucieramy masło z cukrem, a następnie dodajemy jajko i wszystko razem miksujemy. Dodajemy suche składniki, znów miksując. Gdy masa będzie jednolita wsypujemy do miski Michałki i mieszamy wszystko łyżką. Przekładamy ciasto do patelni i wkładamy do piekarnika na około 18-20min. W międzyczasie przygotowujemy karmel. Wsypujemy cukier do garnka z grubym dnem i podgrzewamy. W garnuszku obok podgrzewamy śmietanę, ale nie gotujemy jej. Gdy cukier zacznie karmelizować i cały zrobi się brązowy dolewamy wody (pryska!) i delikatnie, poruszając jedynie naczyniem mieszamy ze sobą składniki. Następnie dodajemy śmietanką i masło i wszystko ze sobą mieszamy. Ciasto kroimy na kawałki (ewentualnie zabieramy dla siebie całą patelnię) i jemy jeszcze ciepłe z lodami i karmelem. Smacznego! Płonącą Alaskę pierwszy raz zobaczyłam w australijskim Masterchefie i już wtedy wiedziałam,że kiedyś będę chciała ją przygotować. Wygląda tak niesamowicie efektownie, że sprawdzi się znakomicie na wszelkie ważne święta i okazje i na pewno zachwyci gości. Płonąca Alaska to wbrew pozorom banalnie proste do przygotowania ciasto. Możemy je zrobić z gotowych półproduktów, lub wszystko wykonać samemu. Ja postanowiłam tym razem nie iść na łatwiznę i sama upiekłam kakaowy biszkopt, a także zrobiłam kasztanowe lody. Jeśli chcecie zrobić jeszcze większe wrażenie Płonącą Alaskę można "podpalić" po podaniu na stół. Wystarczy w naczynku podpalić dowolny, powyżej 40% alkohol i oblać nim ciasto. Spokojnie, ogień sam wygaśnie :) Smak lodów oraz biszkoptu możecie zmieniać i podawać ciasto w takiej wersji, jakiej tylko chcecie. Bardzo zachęcam do zrobienia, na prawdę warto.
PŁONĄCA ALASKA
Jeśli mamy gotowe lody, należy wyjąć je na około 20-30min z zamrażarki, po czym przełożyć do miski wyłożonej folią i znów wsadzić do zamrażarki. Jeżeli przygotowujemy lody samemu najlepiej się tym zająć dzień przed pieczeniem ciasta. Wszystkie składniki mieszamy ze sobą mikserem i wstawiamy do zamrażarki na min 5h, co około godzinę mieszając. Później tak jak z gotowymi musimy przełożyć je do wyłożonej folią miski, aby przybrały pożądany kształt kuli. Przygotowujemy biszkopt. W misce ucieramy ze sobą masło z cukrem, następnie dodajemy żółtka, kakao i sypkie składniki. Wszystko dokładnie mieszamy, rozsmarowujemy na dnie wysmarowanej tłuszczem tortownicy i pieczemy przez 15min w 200st. Odstawiamy ciasto do całkowitego ostygnięcia. Następnie wycinamy z ciasta okrąg na tyle duży, aby móc na nim położyć nasze lody. Możemy czymś nasączyć biszkopt, jeśli mamy na to ochotę (kawą, likierem), ja położyłam cienką warstwę sosu jagodowego. Rozgrzewamy maksymalnie górą grzałkę piekarnika. Bierzemy się za włoską bezę. Zaczynamy od przygotowania syropu. Rozpuszczamy w garnku cukier w wodzie i gdy tylko zacznie cała jego powierzchnia wrzeć oznacza to,że jest gotowy. Ubijamy białka z kilkoma kroplami soku z cytryny, gdy będą już dość mocno sztywne dolewamy po trochu (na prawdę ważne jest, aby było to po trochu) syropu cukrowego i miksujemy dalej. Gdy dodamy cały cukier, ubijamy białka jeszcze przez około 5min, aż będą gładkie i bardzo błyszczące. Następnie wyjmujemy miskę z lodami i ciągnąc za folię wyciągamy je z miski. Szybkim ruchem przekładamy je do góry nogami i kładziemy na biszkopcie. Ja do moich kasztanowych domowych lodów dodałam jeszcze troszkę gotowych waniliowych, które znalazłam w zamrażarce. Całość przykrywamy bezą, bardzo dokładnie, bo będzie to bariera dzieląca lody od ciepła piekarnika. Możemy zrobić różne fantazyjne wzorki. Wkładamy Alaskę na 5min na najniższą półkę piekarnika i gotowe! Podawać od razu. A jeśli cokolwiek zostanie to przechowywać w zamrażarce. |
Made with Love
|